W 1991 roku wybuchł pożar w środowisku polskich nauczycieli matematyki. To określenie wydaje się dziwne w stosunku do sytuacji którą chcę opisać, ale jednocześnie czuję, że jest ono wyjątkowo trafne.
Wyjazd pierwszej dwunastki do Anglii, rejestracja SNM, rozpoczęcie wydawania NiMa, to było jak wici rozesłane po kraju. Mimo braku Internetu i telefonów komórkowych, informacja rozchodziła się błyskawicznie. Jesienią, na pierwszym zjeździe w Bielsku-Białej pojawiła się na tyle duża grupa osób, że można mówić o powstaniu pewnej społeczności, która w kolejnych latach miała się burzliwie rozrastać. Najwyraźniej istniał ogromny potencjał, który domagał się zagospodarowania.
Osoby które dołączyły do Stowarzyszenia wtedy na początku, w 1991 miały decydować o jego losach przez najbliższe dwie dekady. Jednak ta społeczność nie miała historii. Nie istniało tam zjawisko stopniowej ewolucji kadr, przejmowania przez młodszych od starszych władzy i obowiązków. Ten naturalny proces, o ile przebiega płynnie, gwarantuje stały rozwój organizacji/społeczności. Konserwatyzm ściera się z pragnieniem zmian, dyskretny balans między tymi przeciwstawnymi siłami jest źródłem stałego ruchu i ewolucji. Gwarantuje z jednej strony ochronę przed nowymi, nie sprawdzonymi, ryzykownymi rozwiązaniami a z drugiej wypieranie starych rozwiązań na rzecz nowych, bardziej odpowiadających zmieniającej się rzeczywistości.
Oczywiście w Stowarzyszeniu pojawiło się przez te 19 lat sporo nowych ludzi. Część z nich uczestniczy aktywnie w życiu organizacji, ale niewątpliwie nadal to właśnie „rok 1991” jest czynnikiem mającym dominującą rolę w decydowaniu o kształcie SNM. Nie istnieje żadne środowisko/grupa, która mogłaby w znaczący sposób to balansować.
Brak równomiernego rozkładu sił, pewnej „walki” idei i pomysłów w której nikt nie jest w stanie zająć przez dłuższy czas dominującej pozycji, gdzie co chwila ktoś po wieloletniej pracy odchodzi a jego miejsce zajmuje ktoś nowy, gdzie wczorajsza nowość staje się dzisiejszym konserwatyzmem, musi wcześniej czy później doprowadzić do wyjałowienia środowiska i kryzysu. Pytanie czy już jesteśmy w tym momencie czy mamy go dopiero przed sobą?
Myślę, że pierwsze sygnały kryzysu pojawiły się ok. 10 lat temu. Wtedy to zaczęła spadać liczba uczestników konferencji krajowej. SNM był na szczycie i miał przed sobą już tylko równię pochyłą. Okazało się, że organizacja nie jest w stanie nie tylko dalej się rozwijać, powiększać liczbę członków, ale nawet utrzymać tego co zostało osiągnięte. Wszystko to w czasie gdy w nasze życie wkraczała masowa komunikacja elektroniczna, która dawała nowe możliwości dotarcia do grupy docelowej czyli nauczycieli matematyki. W swoim najlepszym okresie SNM nie docierał nawet do 25% tej populacji. To pokazuje jakie teoretycznie były możliwości rozwoju i na jakim poziomie zatrzymaliśmy się teraz.
W czasie swojej krótkiej pracy w Zarządzie, zdałem sobie sprawę, że jedyną szansą na ponowne odrodzenie się Stowarzyszenia jest zbudowanie nowej społeczności, tym razem opartej o Internet. Społeczności internetowe są odkryciem socjologicznym ostatnich lat. Takie portale jak nasza klasa, facebook, BLIP, Twister, itd. generują specyficzną więź miedzy ludźmi, przyczyniają się do powstawania nowego rodzaju relacji. Ich cechą charakterystyczną jest szybkość powstawania i masowość. Oczywiście społeczności są otwarte na wszystkich, ale nie ma co ukrywać, że to właśnie młodzi ludzie wychowani przy komputerach najlepiej się w tym odnajdują.
Stąd pojawił się pomysł, aby wprowadzić SNM do facebooka, BLIPa, Twittera i na YouTube. Jeżeli uda nam się sprawnie poruszać w tej przestrzeni, a nie jest to łatwe gdy matura staje się dalekim wspomnieniem, to może nie za trzy ale za sześć, dziewięć lat, dzisiejsi licealiści i studenci odejdą na kilka godzin od komputerów i przyjdą na Walne aby wybrać nowe władze i zadecydować o losach Stowarzyszenia Nauczycieli Matematyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz